Nieaktualność „Manifestu komunistycznego”
Widmo krąży po Europie – widmo feminizmu.
Trudno uznać Manifest komunistyczny za poważny, współczesny program polityczny – żadna reedycja ani wstęp tego nie zmienią. Marks i Engels oglądali kapitalizm przemysłowy u jego zarania: jako dynamiczny system, który przełamuje kolejne granice, stawia ogromne budowle i tworzy nowe instytucje; który zamienia podmokłe zarośla w zindustrializowane metropolie; który bezlitośnie racjonalizuje samo życie. Dziś jesteśmy w innym miejscu. Mamy już za sobą europejską nowoczesność. Przed sobą: wielkie wymieranie. Autorzy Manifestu mieli pewne przeczucia, do czego to wszystko doprowadzi, ale sprawa jeszcze się waży.
Główną tezę tej książeczki można streścić następująco: społeczeństwa zorganizowane są wokół klasowych sprzeczności. W kapitalizmie te sprzeczności dochodzą do skrajności, które muszą doprowadzić do rewolucji.
Dziś wiemy, że choć walka klas istnieje, to jej konsekwencje nie zatrzymały kapitalizmu. Przeciwnie: system nieustannie rośnie, wchłania kolejne obszary życia na planecie. Kryzysy i sprzeczności nie zwiastują jego końca, tylko jeszcze bardziej napędzają mechanizm akumulacji. Tymczasem robotnicy i robotnice zajmują się wszystkim, tylko nie rewolucją komunistyczną, o której marzyli Marks i Engels. Większe szanse na globalną transformację można wiązać z podnoszeniem się poziomu mórz albo wojną jądrową. Nie jest to wizja przyszłości równie optymistyczna, co zniesienie własności prywatnej i nędzy.
Manifest nie wyjaśnia logiki kapitalizmu ani procesów społecznych i ekologicznych, które ten uruchomił. Jest narzędziem mobilizacji ruchów społecznych, a nie naukowym wykładem objaśniającym ekonomię polityczną współczesnego świata (tym Marks zajmie się w późniejszych pracach). Pisanie tekstu stanowiło dla autorów żmudny i frustrujący proces: było to tworzenie uzasadnienia dla cierpień i walk wyzyskiwanej klasy. Manifest jest próbą świadomego przekształcenia teoretycznej debaty i codziennych doświadczeń w polityczny program adekwatny dla rewolucjonistek tamtych czasów. Być może gdyby nie prawicowy antykomunizm, mogłybyśmy o tej książeczce spokojnie zapomnieć i skupić się na późniejszych dziełach Marksa i Engelsa albo jeszcze czymś innym. Widmo komunizmu jest, praktycznie rzecz ujmując, mało straszne. Do czego może być nam, feministkom, potrzebny program z połowy XIX wieku? Z większą strasznością porusza się po świecie jego duchowe potomstwo. I to w istocie o nim, gdy mowa o Manifeście, powinnyśmy mówić.
We wstępie z 1 maja 1880 roku, Engels pisał: „[…] dzieje Manifestu odzwierciedlają do pewnego stopnia historię nowoczesnego ruchu robotniczego od roku 1848”. Tak właśnie podchodzimy do tej pracy: jako wskaźnika kondycji szeroko rozumianej lewicy. Nie traktujemy Manifestu jak świętego tekstu; przeciwnie, bierzemy to, co nas interesuje, a resztę traktujemy jako podkładkę pod kufel albo wyrzucamy na śmietnik. Zgodnie uznałyśmy, że jednym z największych archaizmów Manifestu jest ślepota na kwestię płci.
Gdzie jest taka kobieta, która by nie była okrzyczana pyskatą, naiwną, histeryczną, roszczeniową, paranoiczną, przewrażliwioną, nieznającą swojego miejsca, fałszywie oskarżającą, niemającą dystansu, niekobiecą i szowinistką przez męskich obywateli tego świata?
Widmo feminizmu krąży po Europie – i nie tylko. We wstępie do Manifestu można spokojnie zamienić „komunizm” na „feminizm”, a wnet wszystkie potęgi połączą się przeciw niemu: papież i prezydent, konserwatyści i liberałowie, radykałowie i policjanci, felietoniści i przedsiębiorczynie. Czy znaczy to, że feminizm jest potęgą?
Marks i Engels nie byli feministami. Samo słowo „feminizm” stworzył krytykowany przez nich Charles Fourier, a weszło ono do powszechnego użycia już po publikacji Manifestu, wraz z postępami sufrażystek. Owszem, byli oni świadomi nierówności płci oraz tego, jak ważne dla rozwoju kapitalizmu jest podporządkowanie kobiet, ale nie uważali ich wyzwolenia za ważny element swojego rewolucyjnego programu. Stwierdzili, że „różnice płci i wieku nie mają już żadnego znaczenia społecznego”, cechy te wpływają jedynie na wysokość płacy, mają znaczenie czysto rynkowe. Śmiała teza w tekście, w którym jednocześnie twierdzi się, że feminizacja siły roboczej służy obniżaniu płac. Niższa wycena pracy kobiet skutkowała wypieraniem mężczyzn z przemysłu. Związki zawodowe odpowiedziały na to, zabraniając kobietom pracy w najlepiej płatnych branżach i na wyższych stanowiskach. Śmiała teza również w naszych czasach, w której różnice płci oraz wieku mają wciąż znaczenie społeczne, a co za tym idzie – rynkowe. To kobiety stanowiły i stanowią najbardziej liczny trzon proletariatu. Można powiedzieć, że ostatecznie rację miał Fourier, walka toczy się o całe życie i na wszystkich jego polach.
Nie zmienia to faktu, że Manifest może posłużyć jako inspiracja do zrozumienia męskiej dominacji. Wynika to z samego faktu, że kapitalizm jest systemem głęboko patriarchalnym. Rozdzielenie kwestii własności i nierówności płciowych nie jest możliwe. Marks i Engels dostrzegli to zresztą we fragmencie poświęconym wspólności żon w rozdziale drugim. Fragmencie niejasnym i niejednoznacznym, dodajmy. W kapitalizmie kobieta jest narzędziem produkcji, własnością swego męża. Komunizm ma natomiast znieść zarówno prywatną własność środków produkcji i – w związku z tym – instytucję patriarchalnej rodziny. Kobieta ma być wolna od patriarchalnej opresji zarówno w domu, jak i fabryce. Brzmi dobrze, więc do roboty.
Zapraszamy na premierę książki!
Warszawa (piątek, 7 czerwca, godz. 19:00, Stół Powszechny)
Kraków (piątek, 14 czerwca, godz. 20:00, Spółdzielnia Ogniwo)
Silvia Federici napisała: „Uważa się nas za upierdliwe suki, a nie walczące pracownice” [We are seen as nagging bitches, not as workers in struggle]. Walczący o swoje prawa mężczyźni uważani są za bohaterów, podczas gdy rewolucyjne głosy kobiet, niekiedy bardziej odważne i śmiałe, są umniejszane i tłumione. Również w postępowych ruchach i organizacjach kobiety traktowane są jako aktywistki drugiej kategorii, a przemoc wobec nich jest wyciszana. Dla niektórych wywalczenie praw wyborczych dla kobiet i ich procentowy udział na kierowniczych stanowiskach oznacza, że proces emancypacji się zakończył. Jednak dopóki kobiety nie zarabiają tyle, co mężczyźni, dopóki gwałciciele nie są karani za swoje przestępstwa, aborcja nie jest legalna, a antykoncepcja dostępna dla wszystkich, do tego czasu płeć ma bez wątpienia znaczenie społeczne.
Wymiana między marksizmem a feminizmem działa w obie strony. Podobnie jak zachowawczy marksizm, przywiązany do figury mężnego proletariusza, nie jest w stanie nikogo zmobilizować, tak samo liberalny feminizm i jego przedsiębiorczynie nie rozwiążą kobiecej kwestii. Feminizm bez postulatu sprawiedliwości społecznej jest fikcyjną emancypacją. Marksizm bez kobiet jest grupą rekonstrukcyjną dla kanapowych krytyków, a Manifest — tekstem na zajęcia z historii doktryn politycznych albo literatury XIX wieku. Feminizm socjalny, który korzysta z doświadczenia marksizmu, zakłada, że wszyscy i wszystkie mamy te same prawa niezależnie od tego, skąd pochodzimy i gdzie się urodziłyśmy. Pochodzenie ani zamożność, ukończone studia albo lepsza praca nie czynią nas lepszymi od sprzątaczek czy robotnic. Praca w domu, praca opieki i reprodukcji społeczeństwa, jest pracą taką, jak budowanie dróg i mostów (a nawet ważniejszą). Taki feminizm zachęca nas do rozumienia wzajemnych zależności i międzysektorowej solidarności.
Walka o prawa kobiet jest w tej perspektywie walką w imieniu wszystkich uciskanych przez kapitalizm i patriarchat, kobiet i mężczyzn. Jest walką o świat, który nie jest podporządkowany logice dominacji i wyzysku. Narzędziami tej walki są organizacje polityczne: partie, ruchy społeczne, kolektywy. Wbrew temu, co można by wyczytać z Manifestu, rewolucja nie jest nieunikniona. Trzeba jej pomóc.
Walka o prawa kobiet jest w tej perspektywie walką w imieniu wszystkich uciskanych przez kapitalizm i patriarchat, kobiet i mężczyzn. Jest walką o świat, który nie jest podporządkowany logice dominacji i wyzysku. Narzędziami tej walki są organizacje polityczne: partie, ruchy społeczne, kolektywy. Wbrew temu, co można by wyczytać z Manifestu, rewolucja nie jest nieunikniona. Trzeba jej pomóc.
Co zrobiłyśmy?
Zależało nam na zwiększeniu czytelności tekstu i wskazaniu na jego współczesne zastosowania. Jeśli ta aktualność wymagała ingerencji w tekst, ingerowałyśmy. Wprowadziłyśmy niewielkie, gramatyczne zmiany tam, gdzie archaiczność tekstu przeszkadzała w jego zrozumieniu. Wytłuściłyśmy kluczowe, naszym zdaniem, fragmenty. Niektóre, szczególnie istotne, zostały powtórzone większą czcionką. Cytaty na stronach ze zdjęciem zostały przez nas zmodyfikowane — sfeminizowane. Na przykład: “Nowoczesna władza państwowa jest jedynie komitetem zarządzającym wspólnymi interesami patriarchatu [w oryginale: burżuazji]”. Starałyśmy się zachować ducha oryginału, ale podkreślać na przeoczony przez Marksa i Engelsa aspekt nierówności płci.
Usunęłyśmy natomiast informacje historyczne. Nie interesowały nas przypisy w rodzaju: „W wydaniu z 1880 roku w tym miejscu użyto słowa »abakus«” bądź: „W czasie pisania tego fragmentu Marks spożywał dorsza”. Zamiast tego wstawiłyśmy kilka wyjaśnień dotyczących kwestii kobiecych oraz takich, które są dziś niejasne i nie na miejscu.
W posłowiu Krzysztof Sztafa tłumaczy kontekst powstania Manifestu komunistycznego oraz jego historyczne znaczenie.
Pracownice i pracownicy, bezrobotni i bezrobotne wszystkich krajów, łączmy się.
Manifest komunistyczny został napisany przez Karola Marksa i Fryderyka Engelsa jako program Związku Komunistów i po raz pierwszy opublikowany w Londynie w lutym 1848 roku. W licznych wydaniach (dwa wydania niemieckie i sześć obcojęzycznych) roku 1848 nazwiska autorów nie były podane. Zostały one wymienione dopiero przy wydaniu angielskim roku 1850. Od niemieckiego wydania z 1872 roku Manifest Partii Komunistycznej ukazywał się pod skróconym tytułem: Manifest komunistyczny.Podstawa niniejszego wydania: Karol Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, tom 4, Książka i Wiedza, Warszawa 1962. Opierałyśmy się na wersji elektronicznej, którą przygotowało Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej UW (redakcja: Tadeusz Zabłudowski, korekta: Piotr Strębski). Nad niniejszą wersją pracował zespół: Aleksandra Korzelska, Piotr Puldzian Płucienniczak, Łukasz Podgórni i Teresa Vetter.